Pokój, czyli tam i z powrotem
Kiedy w 1916 r. Niemcy po raz pierwszy cofali się przez Francję na linię Hindenburga, z pruską skrupulatnością wykonali rozkaz o zniszczeniu wszystkiego, co pozostawiali za sobą.
Niszczyli każdy dom, chlewik, sad, a nawet pojedyncze drzewa. Resztę – cokolwiek przetrwało metodyczną anihilację – przemieszały z ziemią dwie ofensywy. Trudno powiedzieć, czy ktokolwiek z niemieckiej delegacji jadącej 7 listopada 1918 r. do Compiègne widział to wcześniej na własne oczy. Okazja była niepowtarzalna, ponieważ ich karawana samochodów aż dziewięć godzin brnęła przez błotnisty krajobraz, w którym jedynym śladem cywilizacji był bezmiar drutu kolczastego – zużyto go podczas wojny aż 50 milionów kilometrów bieżących.
Świat do dziś tkwi w osłupieniu – czemu to zaszło tak daleko i dlaczego nie dało się tego przerwać? Ogólnoludzka obserwacja sugeruje, że możliwość wojny zawsze jest rozważana, lecz kiedy wybuchnie, pokój jest opcją ostatniego wyboru, gdy już nie ma innego wyjścia.
Jednak szczegółowa odpowiedź jest...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta