W prawie karnym są przepisy, które nie mogą się ostać
Politycy często są przekonani, że jeżeli w reakcji na tragiczne wydarzenie wprowadzą przepis z surowszą karą, przełoży się to na ich wyniki wyborcze. Tak się nie dzieje – mówi prof. Zbigniew Ćwiąkalski.
Ministerstwo Sprawiedliwości skierowało do konsultacji projekt nowelizacji, która ma odwrócić zmiany w prawie karnym przeforsowane przez Zbigniewa Ziobrę. Bazą są propozycje Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego, ale wydaje się, że MS zrobiło krok wstecz. Czy pana zdaniem obecne przepisy w ogóle wymagają poprawy?
Z całą pewnością. Ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro spełnił swoje marzenia o obostrzeniu kodeksu karnego w sposób, jaki wielokrotnie wcześniej zapowiadał. To nas przybliżyło do okresu PRL, kiedy kodeks karny z 1969 r. był odzwierciedleniem jego pomysłów. A powiem więcej, nawet szedł dalej. Ziobro przybrał kurs zaostrzania polityki karnej, mimo że nic tego nie uzasadniało. Liczba przestępstw spadała konsekwentnie od początku dwutysięcznych lat. Nie było racjonalnego powodu do wprowadzenia takich zaostrzeń. Poza tym wydarzyło się jeszcze coś innego: doszło do niesłychanego wzmocnienia roli prokuratury kosztem sądów. To w demokratycznym państwie prawa jest nieakceptowalne i trudne do wyobrażenia.
Jeśli chodzi o planowane obecnie zmiany, mówimy m.in. o likwidacji kary bezwzględnego dożywotniego pozbawienia wolności, bez możliwości prawa do warunkowego przedterminowego zwolnienia. To słuszny kierunek?
Bez wątpienia. Wystarczy zapytać więzienników, którzy zajmują się prawem karnym wykonawczym....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta