Nadużywanie. Słowo, które wymknęło się spod kontroli
A gdybyśmy tak dyskusję o przyszłości prawa do informacji w Polsce zaczęli, stawiając w centrum „troskę o państwo”, a nie „nadużywanie”?
Na początku było słowo. Bardzo nieostrożne. A jego moc okazała się destrukcyjna. Zniszczyło zaufanie obywateli do systemu i rozpoczęło wieloletni konflikt. Kilkanaście lat później świat dokonał skoku, bohaterowie się zestarzeli, a słowo dalej krąży. Czy można to zmienić?
Szczęśliwe dzieciństwo
W 2001 r., w ostatnim miesiącu przed utratą władzy przez stronę postsolidarnościową, jak się wówczas mówiło, większość sejmowa przyjęła ustawę o dostępie do informacji publicznej. Ta ustawa określała, jak korzystać z prawa, o którym była mowa w art. 61 konstytucji, przyjętej kilka lat wcześniej.
Początkowo niewiele osób z niej korzystało i nikt jej szczególnie nie promował. Po prostu była. Bardziej świadomi obywatele – a było ich niewielu –korzystali. Sądy i sędziowie z przyjemnością pochylali się nad sprawami. Ich wyroki ważyły na przyszłości i poszerzały sferę obywatelskiej wolności w naszym niezwykle młodym demokratycznym państwie. Nie byliśmy wtedy jeszcze członkami Unii Europejskiej, więc i pokory instytucji państwowych było więcej.
I nagle bum. W 2012 r. – w czasach swego rodzaju dojrzewania systemu –...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta