Polska nie jest kelnerem Busha
Musimy o tarczę antyrakietową grać z Amerykanami bardzo ostro. To Bush nie ma wyboru – pisze publicysta Jarosław Makowski
Polscy politycy przyzwyczaili George’a W. Busha, że może ich traktować jak kelnerów. Nie dziwi więc, że Ameryka pogroziła nam palcem, kiedy nowy rząd zaczął stawiać żądania, nim podejmie jakiekolwiek zobowiązania w sprawie budowy elementów tarczy antyrakietowej.
„Potrzebujemy was w Iraku”, „Jesteście niezbędni w Afganistanie” – mówił Bush. Co na to nasi politycy? Bez mrugnięcia okiem, nie mówiąc już o jakiejkolwiek refleksji, odpowiadali: „Meldujemy się na rozkaz. Co możemy zrobić?”.
Bush był rad, gdyż jedyny dowód wdzięczności, którego nasi mężowie stanu oczekiwali, to uścisk dłoni w świetle kamer. I tego amerykański prezydent im nie skąpił. Dlatego Bush miał prawo sądzić, że nie pytając o koszty i sensowność działań, Polska się zgodzi także na budowę tarczy antyrakietowej. Ale ekipa Donalda Tuska nie chce już robić za kelnera. I dobrze. Tym bardziej że sam projekt jest kontrowersyjny.
Może idzie o kasę
Po pierwsze, Iran – główne zagrożenie, którego obawiają się Amerykanie – jako państwo zaliczone przez Busha do osi zła ma przed sobą co najmniej kilka lat intensywnej pracy, jeśli poważnie myśli o budowie systemu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta