Pastiszowa ludowość arcybiskupa Głódzia
Wydaje się, że w polskim Kościele zwyciężył kierunek wybrany i firmowany przez abp. Głódzia. Bo też dziś nikomu już nie przeszkadza fetowanie arcybiskupa Wielgusa jako „nauczyciela patriotyzmu“ – pisze publicysta „Rzeczpospolitej“
Ponad rok po sprawie abp. Stanisława Wielgusa można z czystym sumieniem powiedzieć, że polski Kościół niczego się nie nauczył. Solidarność korporacyjna, krycie duchownych za wszelką cenę, rozwiązywanie problemów przez ich przemilczanie i powoływanie komisji do prac pozorowanych, czy wreszcie oskarżanie o zdradę tych, którzy usiłują zwracać uwagę na jakieś niewygodne kwestie – wszystko to kwitło przed rokiem. Kwitnie także dziś.Można nawet odnieść wrażenie, że dzięki skutecznemu (bo zakończonemu pełnym rezygnacji milczeniem zwolenników oczyszczenia pamięci w polskim Kościele) rozprawieniu się z lustracją i jej zwolennikami taki styl działania polskiego Kościoła został uznany za jedynie dopuszczalny z katolickiego punktu widzenia. Trudno tego nie uznać za sukces abp. Sławoja Leszka Głódzia. Sukces, który może zostać doceniony wyniesieniem ordynariusza warszawsko-praskiego do godności metropolity gdańskiego.
Zwycięstwo stylu Głódzia
Jest w tym swoista logika. Bo kierunek wybrany i firmowany przez abp. Głódzia zdecydowanie w polskim Kościele zwyciężył. Dziś nikogo już nie dziwi fakt przyznania abp. Wielgusowi Nagrody im. ks. Idziego Radziszewskiego. Nikomu nie przeszkadza fetowanie go przez rektora KUL jako „nauczyciela patriotyzmu” czy dowodzenie przez niego samego, że cała sprawa z oskarżeniem go o współpracę z bezpieką jest wynikiem spisku...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta