Balazs: nazywają mnie Don Arturo
Wbrew pozorom jest miejsce na formację między PO a PiS – uważa Artur Balazs. Stronnictwo, które reaktywował, ma struktury we wszystkich regionach
RZ: Nie zdecydował się pan startować z list PiS. Żałuje pan?
Artur Balazs, lider SKL: Nie. To była decyzja przemyślana. I nie wydarzyło się nic takiego, co by zmieniło moją opinię. Jest mi dobrze tak, jak jest. Tym bardziej że kandydowanie z list PiS musiałoby powodować zobowiązanie do dyscypliny partyjnej. Nie chciałem ani siebie, ani Jarosława Kaczyńskiego na takie dylematy narażać.
Był pan bardzo bliski PiS, gdy partia ta rządziła. Wiele decyzji, związanych przede wszystkim z Samoobroną, zapadło pod pana wpływem.
Rzeczywiście współpracowałem, ale bardziej z Jarosławem Kaczyńskim niż z PiS. Znamy się od wielu lat i myślę, że mamy do siebie dozę zaufania.
Słowo „doza” jest tu kluczowe?
To zaufanie nie jest bezgraniczne, ale potrafimy ze sobą rozmawiać, pewne rzeczy ustalać. Jarosław poprosił mnie, kiedy nie powiodły się rozmowy z PO, żebym sprawdził, czy istnieje szansa na porozumienie z Samoobroną.
Lepper jest już dzisiaj historią.
I to historią, która moim zdaniem już się nie powtórzy. Ja zresztą współpracę z nim skończyłem znacznie wcześniej niż Kaczyński. Ostatni raz widziałem się z nim w styczniu zeszłego roku.
Wie pan, jak pan jest nazywany? To dość złośliwe określenie jest miarą pana pozycji i wpływów.
Don Arturo. To śmieszne, nie wiem, na podstawie czego tak mówią. Mam wielu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta