Niepokojące „stulecie wypędzeń”
Niemieckim komentatorom zbyt łatwo przychodzi uznawać polskie zastrzeżenia wobec „Widocznego znaku” za przeczulenie albo wręcz za nacjonalizm – twierdzi historyk w rozmowie z Piotrem Semką
Rz: Jak się panu podoba projekt rządu RFN dotyczący „Widocznego znaku przeciw ucieczkom i wypędzeniom”?
Jestem rozczarowany piętnem jakie odcisnęła na nim optyka historyczna, jaką lansuje Związek Wypędzonych. Owszem, są w projekcie fragmenty szanujące polską wrażliwość. Ale jest też powrót do ulubionej tezy Związku Wypędzonych – że XX wiek był stuleciem wypędzeń. To klejenie dwóch przeciwstawnych narracji historycznych.
Dlaczego niepokoi koncepcja XX wieku jako stulecia wypędzeń?
Bo w ten sposób zło tego czasu, naznaczonego zbrodniczymi totalitaryzmami, definiuje się jedynie poprzez pryzmat wysiedleń. Umieszcza się powojenne deportacje Niemców wśród wielu – różnych przecież w swojej skali – operacji, począwszy od wygnania Ormian z Turcji w latach 20. poprzez powojenne wysiedlenia Włochów z Jugosławii czy Finów z Karelii aż po czystki etniczne w Bośni i Kosowie w latach 90. zeszłego wieku. Za taką wizją historii idzie teza, że wszystkie wysiedlenia były równie złe i zbrodnicze i że berliński „Widoczny znak” ma być symbolicznym hołdem dla wszystkich wysiedlonych w ubiegłym wieku. Taka wizja dziejów musi budzić zastrzeżenia. Przecież zupełnie inny...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta