Wada serca czy błąd lekarza
Małżeństwo walczy o wyjaśnienie śmierci dziecka podczas porodu. Trwa to już cztery lata. – Trudno jest dochodzić sprawiedliwości w małym mieście. Szczególnie jeśli sprawa dotyczy znanych lekarzy – twierdzą państwo Stojkowie
Beata i Grzegorz Stojkowie, mieszkańcy Człopy w Zachodniopomorskiem, do dziś nie mogą opanować emocji. – Zawiozłem zdrową żonę z kopiącym dzieckiem. A odebrałem umierającą i bez dziecka – załamuje ręce Grzegorz Stojek, wspominając zdarzenia z 2004 r. Gdy to mówi, jego żona płacze. Jak wspominają, ciąża przebiegała prawidłowo. Wręcz wzorcowo. Regularnie ją kontrolowali. Upragnionemu dziecku nie śpieszyło się jednak na świat. Tydzień po terminie pani Beata położyła się w szpitalu powiatowym w Wałczu. 30 sierpnia dyżur miał dr Andrzej K., ordynator oddziału położniczego i naczelny lekarz szpitala.
– Dr K. przebił pęcherz płodowy. Miałam zielone wody płodowe. Ordynator uznał, że to normalne. Wyszedł, a położna zrobiła pomiar KTG, czyli tętna dziecka. Powiedziała, że jest wahnięcie rytmu. Gdzieś wyszła, pewnie do dr. K. Gdy wróciła, powiedziała, że jest OK. Po 10 minutach zdjęła KTG – mówi pani Beata.
Mijały godziny. Dr K. gdzieś zniknął. – Zaczęły mi drętwieć ręce, czułam, że coś jest nie tak. Położna przyłożyła KTG i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta