Jestem błaznem, który przemyca prawdę
Rozmowa: Etgar Keret, izraelski prozaik, o przygodzie z reżyserią, powrotach do Polski i dowcipie, który pozwala uciec od rozpaczy
Rz: Podkreśla pan, że jest przede wszystkim pisarzem. Dlaczego więc zdecydował się pan pracować nad filmem?
Etgar Keret: – Nigdy nie zamierzałem zostać reżyserem. Tak wyszło. Moja żona Shira Geffen napisała swój pierwszy scenariusz. Nie miała żadnego doświadczenia, ponieważ jest poetką i wcześniej współpracowała wyłącznie z teatrem. Kiedy skończyła, przeczytałem tekst i naprawdę się w nim zakochałem. Potem wysłaliśmy scenariusz do kilku izraelskich reżyserów, których znamy i cenimy. Niestety, nikt z nich nie zrozumiał, o co autorce chodziło. Wszyscy ocenili rzecz jako dość dziwną. Zasugerowali też żonie, aby się nie zniechęcała i w przyszłości napisała coś nowego, innego. Zirytowałem się i powiedziałem: „Na co nam reżyserzy?! Dajmy sobie z nimi spokój i sami zróbmy ten film!”. Zatem najkrótsza odpowiedź na pańskie pytanie brzmi: wyreżyserowałem film, bo chciałem go zobaczyć. Ale na tym koniec!
Skąd pewność, że nie stanie pan już więcej za kamerą?
Sam nie wiem. Jako pisarz czuję się pewnie. Jako reżyser – o wiele mniej. Zdaję sobie sprawę,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta