Zaklęte rewiry „Różyca”
Jakie ma pan pierwsze wspomnienie z bazaru Różyckiego?
Zbigniew Mentzel: Od urodzenia mieszkałem w sercu Starej Pragi, między Stalową a Wileńską. Stąd do Targowej dwa kroki. A pierwszy raz na bazarze Różyckiego byłem w roku Pańskim 1958.
No i jak było?
Poszedłem tam z mamą.
Obraz bazaru różnił się wtedy zasadniczo od wizerunku z lat 70. W latach 60. tak naprawdę nie było jeszcze czegoś takiego jak moda.
Ludzie ubierali się byle jak, nosiło się jakieś szuby, to wszystko było okropne. Panowała taka bieda, że idei mody jeszcze w ogóle nie było.
Coś, co mnie zdumiało (nie wiedziałem, co to jest), to były budy obwieszone ogromną ilością biustonoszy.
I pan nie wiedział, co to jest?
Z jednej strony jakoś wiedziałem, ale z drugiej te rozmiary były tak gigantyczne, że nie byłem do końca pewien.
Poza tym fascynowało mnie tam kilka spraw. Istotą handlu nie była stała cena, ale możliwość targowania się, ustalania ceny na zasadzie, ładnie mówiąc, negocjacji. Dla mnie to było odkrycie, że w ogóle jest to możliwe. Dla człowieka wychowanego w komunizmie to nie do pomyślenia. Strasznie mnie frapowało samo targowanie się.
Druga sprawa, to wyraźny podział bazaru. W jednej części sprzedawano żywność – masło, jajka, koguty, którym ucinano głowę na pieńku na moment przed sprzedażą. Stały budki z...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta