Pożegnanie z dresem, pora laptopa
Młodzi nie nadeszli. W półfinale jest prawie 50-letni Joachim Löw, a z nim trzech jeszcze starszych panów
Guus Hiddink (Rosja) ma 61 lat i od niedawna przydomek Car. Fatih Terim (Turcja) to „Imperator”, który wkrótce skończy 55 lat. Luis Aragones (Hiszpania), zwany Mędrcem z Hortalezy, będzie za miesiąc siedemdziesięciolatkiem, a Löw (Niemcy) to po prostu „Jogi”. Rocznik 1960, ale ciałem i duchem znacznie młodszy.
Statystycznie właściwie wszystko się zgadza. Finalistów mistrzostw Europy prowadziło tylko czterech trenerów przed pięćdziesiątką i aż siedmiu po sześćdziesiątce. Ale wrażenie było inne. Najmłodsi szli po swoje – Slaven Bilić (Chorwacja) sprintem, Marco van Basten (Holandia) dostojnym krokiem, Roberto Donadoni (Włochy) biegiem przez przeszkody. Wszyscy zatrzymali się w ćwierćfinale.
Cztery światy
Tych, którym się udało, łączy tylko to, że kiedyś byli piłkarzami. Niemiec i Holender przeciętnymi pomocnikami, Hiszpan bardzo dobrym napastnikiem, królem strzelców ligi w 1969 r., Turek świetnym środkowym obrońcą, kapitanem reprezentacji. Jako trenerzy pochodzą z czterech różnych światów.
Löw bywa nazywany trenerem z laptopa. Z zapomnienia wyciągnął go cztery lata temu Jürgen Klinsmann, wybierając na swojego asystenta, niemal na równych prawach z pierwszym trenerem. Na resztę obecny selekcjoner zapracował sam, nie tylko laptopem.
Tam, gdzie Klinsmann dążył do starcia, Löw szuka zgody. Poprzedni...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta