Krytyka ułatwiona
O pisarzach „źle obecnych” w tak zwanym mainstreamie trzeba mówić bez taryfy ulgowej, ale i bez histerii
Zmartwiły mnie ostatnie artykuły Andrzeja Horubały drukowane na łamach „Rzeczpospolitej”. Cenię jego zbiór szkiców „Marzenie o chuliganie” i żałowałem, gdy zamilkł na wiele lat jako krytyk literacki. Tym większym rozczarowaniem był dla mnie tekst Horubały o Herbercie czytanym „nieodświętnie”. Ja bym powiedział raczej – czytanym nonszalancko, albo – jakby to powiedział Witkacy – spłyciarsko.
Nie bardzo wiadomo, czego tu więcej: tupetu, ignorancji czy trywializowania spraw potencjalnie i faktycznie ważnych. Czytając spostrzeżenia Horubały na temat sporu Herberta z Miłoszem, redukujące ów spór do nieledwie pijackich majaków autora „Pana Cogito”, przypomniałem sobie rozmowę, jaką niegdyś odbyłem z kierowcą tira wiozącym mnie autostopem przez Niemcy. Gdy się dowiedział, że studiuję polonistykę z zadowoloną miną dał mi błyskawiczny przegląd dziejów naszej literatury: Wyspiański miał syfa, Gałczyński i Broniewski byli alkoholikami, Witkacy ćpał, a Słowacki to onanista… Cóż, można i tak. Król jest rzeczywiście nagi, tylko cóż z tej nagości wynika? Łatwy skandalik. Czy tak zrozumiemy pisarzy i samych siebie, pisarzy tych czytających, kochających ich, a czasem nienawidzących?
Można też w takim duchu opisywać potyczki Herberta z Miłoszem, choć nie bardzo to pozwoli...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta