Koniec świata jednobiegunowego
Ameryka postawi na dyplomację. To szansa na rozwiązanie problemów, które okazały się nierozwiązywalne sposobami siłowymi – mówi były prezydent Aleksander Kwaśniewski
RZ: Dał się pan prezydent unieść fali entuzjazmu, jaka ogarnęła Amerykę, słuchając inauguracyjnego przemówienia prezydenta Baracka Obamy?
Aleksander Kwaśniewski: To było bardzo przemyślane przemówienie, tym razem nie nastawione na to, aby wywołać falę uniesienia. To, że Obama utrzymał je w zupełnie innej retoryce, niż te z kampanii wyborczej bardzo dobrze o nim świadczy. Pokazał, że pewnie stąpa po ziemi, i wie, iż ceremonie się kończą, a zaczyna twarda rzeczywistość, gdzie zdobywanie popularności jest już dużo trudniejsze; że nie wystarczy świetna retoryka i wzbudzanie emocji. Obama podkreślił, że Ameryka swoje wartości zna od samego początku, i broniąc ich, zawsze zwycięża, że duch amerykański jest silniejszy niż zagrożenie i wszelkie ataki. Mówił, że ideały można pogodzić z bezpieczeństwem. Niewątpliwie jest to w silnej opozycji do tego, o czym mówił Bush w czasie swojej inauguracji cztery lata temu. Zresztą duża część przemówienia była formułowana w opozycji do polityki Busha. Obama mu podziękował, ale mówiąc o stanie państwa i zagrożeniach w polityce wewnętrznej i zewnętrznej, wyraźnie się odcinał od tamtego twardego języka.
W jakim stopniu euforia związana z objęciem władzy przez Obamę pomoże mu w prowadzeniu polityki zagranicznej?
Punkt startu jest i bardzo...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta