Rajski podatnik
Próg, powyżej którego opłaca się korzystać z rajów podatkowych, to kwoty rzędu kilku milionów złotych i więcej. Na całkowite uniknięcie podatków nie ma co liczyć. To możliwe wyłącznie na Wyspach... Bergamutach.
Jeszcze kilkanaście lat temu w wyobraźni przeciętnego Polaka raj podatkowy był piękną, słoneczną wyspą, położoną pośród ciepłych mórz. Na jej piaszczystych plażach opalały się typy spod ciemnej gwiazdy, zlecając telefonicznie swoim sprytnym księgowym podejrzane przelewy na miliony dolarów. Ta wizja rodem z amerykańskiego filmu z czasem zaczęła blednąć, a raje podatkowe straciły aurę słonecznych pralni pieniędzy. Nie kojarzą się też już z oszczędnościami dostępnymi wyłącznie wielkim korporacjom i czołówce listy najbogatszych Polaków, których majątki rozpalają wyobraźnię szarych obywateli.
– Dziś raje podatkowe to dla sporej i wciąż rosnącej grupy Polaków codzienność. Świadczy o tym coraz większa liczba firm, które oferują usługi optymalizacji podatkowej – zapewnia Jacek Wiśniewski, główny ekonomista Raiffeisen Bank Polska.
Powrót do Edenu
Polskie wyobrażenia na temat rajów podatkowych doskonale pasują do angielskiego określenia miejsca o niskich podatkach lub ich zupełnym braku – „offshore” (czyli „przybrzeżny”). I rzeczywiście, kiedyś rajami podatkowymi były przede wszystkim wyspy położone u brzegów kontynentu europejskiego i Ameryki Północnej. Obecnie określenia „raj podatkowy” używa się przede wszystkim w odniesieniu do pewnego mechanizmu czy idei, w ramach której firmy i majętne osoby poszukują...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta