Śladami Zapasiewicza
Zamknięty w sobie, powściągliwy, wybrał aktorstwo – jak mówił – by przełamać nieśmiałość. Poza sceną cenił prywatność. Dlatego na mapie jego stolicy najważniejsze są teatry i Żoliborz, gdzie się wychował i mieszkał
Plac Teatralny 3
W Teatrze Narodowym przez ostatnie lata powstawały wspaniałe role grającego gościnnie Zbigniewa Zapasiewicza. Takie jak finezyjny, cyniczny i zaskakujący Leon w „Kosmosie” Gombrowicza, wyreżyserowanym przez Jerzego Jarockiego. Obaj już rozmawiali o rozpoczęciu we wrześniu prób do „Tanga” Mrożka. Tu też powstała niezwykła, skupiona, rozgrywająca się w przestrzeni saloniku w holu na trzecim piętrze adaptacja „Żaru” Sandora Maraia. Rola generała Henrika, rozpamiętującego przez niemal całe życie ból zdrady ze strony żony i najlepszego przyjaciela, zapadała w pamięć każdemu. To w „Żarze” pojawił się ostatni raz na scenie w ubiegły czwartek w Gdyni.
– Zaraz po przedstawieniu Zbyszek wyjechał na Hel, następnego dnia miał wracać do Warszawy. Sam prowadził samochód, a wcześniej miał ogromny monolog, którego wygłoszenia nie mógłby się podjąć żaden aktor w Polsce – mówi Ignacy Gogolewski, który grał też w tym spektaklu. – Kiedy zobaczyłem tytuły w gazetach, przeżyłem szok. Ładnie powiedział reżyser Jarocki, że nie przyjmuje do wiadomości, iż Zapasiewicza nie ma. Ja też tego nie przyjmuję.
– Jestem ogłuszony tą wiadomością – mówi reżyser przedstawienia Edward Wojtaszek. – Profesor miał taką zasadę, nigdy nie przenosić swoich problemów osobistych do teatru, więc rozstaliśmy się, życząc sobie udanych wakacji. Moja praca z nim...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta