Policjanci w hołdzie zabitemu koledze
Kilkadziesiąt zniczy, ponad stu policjantów, policjantek oraz strażników miejskich. I dziesiątki zniczy. Stołeczni mundurowi pożegnali w milczeniu zabitego kolegę Andrzeja Struja
Funkcjonariusze zebrali się punktualnie o godz. 20 w miejscu, gdzie zatrzymują się autobusy pod CH Fort Wola. Tragedia rozegrała się kilkadziesiąt metrów stąd, na przystanku tramwajowym.
Wielu z nich miało łzy w oczach. Stali w absolutnym milczeniu, nie było przemówień. Nie chcieli też rozmawiać. – Znałem go długo, niech to wystarczy. Proszę nas zostawić, to dla nas tragedia – mówił jeden z policjantów, z którym próbowaliśmy rozmawiać o zabitym.
– To był mój sąsiad – opowiadała Zofia Rojek, która także przyszła złożyć hołd policjantowi. – Dla mnie to szok. Znałam go tak na „dzień dobry“. Jeździliśmy razem windą. On na czwarte, ja na ósme. Miał dwie córeczki, które odprowadzał do przedszkola. Bardzo o nie dbał.
Po kilkunastu minutach policjanci zaczęli się rozchodzić. Część z nich miała przed sobą nocną służbę. Odjeżdżając, radiowozy włączyły syreny.