Facet od rozśmieszania
Juliusz Machulski krytykuje współczesne polskie komedie i opowiada o swoim najnowszym filmie „Kołysanka”
RZ: Jak twórca „Vabanków” i „Seksmisji” ocenia współczesne polskie filmy rozrywkowe?
Juliusz Machulski: – Coraz mniej rozumiem, dlaczego niektóre tytuły, jak „Lejdis” czy „Ciacho”, stają się hitami. Może się zestrzałem, ale ten typ humoru do mnie nie trafia. Poza tym to nie są filmy, tylko składanki skeczy. Słabe sceny w poszukiwaniu scenariusza.
Jednak Polacy masowo konsumują kolejne „Ciacha”...
Nie ma co utyskiwać, bo widownia zawsze ma rację. Ale faktem jest, że dzisiaj bawi ją to, co jakiś czas temu uchodziłoby za dowcip gorszej kategorii. Nastąpiła zmiana cywilizacyjna. W socjalizmie panował snobizm w kulturze. Książki kupowało się spod lady i przywoziło zza granicy. Filmy były cenzurowane, niektóre w ogóle do nas nie docierały, ale te, co trafiały na ekrany, oglądaliśmy. W dobrym tonie było je znać. Teraz w dobrym tonie jest mieć najnowszą komórkę i spędzić wieczór w klubie.
W PRL filmowcy rozmawiali z widzami pomiędzy obrazami, ludzie odczytywali każdą aluzję. Tęskni pan za tymi czasami?
Nie, nie mogę tęsknić za nienormalną rzeczywistością zniewolonego kraju. Po prostu czekam aż nasi widzowie dojrzeją do ambitniejszych wyborów. Bo to nieprawda, że w demokracji muszą bawić tylko rzeczy proste i niewyrafinowane. Brytyjska „To tylko miłość” jest obrazem lekkim, a jednocześnie finezyjnym....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta