Katastrofa: Rosja, Polska, wątpliwości
Mamy obowiązek pytać o odpowiedzialność władz rosyjskich za katastrofę. Nie wolno uznawać takich pytań za świętokradztwo rujnujące relacje Warszawy z Moskwą – twierdzi publicysta „Rz”
Reakcja naszych władz i głównych ośrodków kreowania opinii publicznej na drugą tragedię katyńską nie budzi optymizmu. Słyszymy, że powinniśmy się cieszyć, iż państwo funkcjonuje, a jego instytucje działają. To dość groteskowa pociecha. Nawet mnie, bardzo krytycznie oceniającemu stan państwa polskiego, nie przyszłoby do głowy, że miałoby się rozsypać z powodu śmierci prezydenta i kilku, nawet najważniejszych, urzędników, zwłaszcza że rząd nie poniósł żadnych strat.
Natomiast apele, aby bez reszty akceptować zachowania władz i uznawać je za najlepsze, gdyż inaczej naruszamy podniosłą atmosferę żałoby i polską jedność, nie byłyby warte odpowiedzi, gdyby nie ich dominacja w ośrodkach kształtowania opinii publicznej, a zwłaszcza mediach, które w Polsce już od jakiegoś czasu radykalny krytycyzm wobec opozycji równoważą serwilizmem w stosunku do rządu.
Nie mamy więc żadnych wyników śledztwa, które trwać ma rok (!), a już hipoteza nieszczęśliwego wypadku staje się dogmatem. Jeszcze mocniej wbijany nam w głowy jest inny pewnik o przełomie w stosunkach polsko-rosyjskich wywołany jakoby niezwykle pozytywną postawą, którą władze Rosji wykazały wobec Polski w sprawie katastrofy. Do rejestru oczywistości należy także uznanie dla postawy polskiego rządu.
Należy sprawdzić, czy te pseudooczywistości wytrzymają próbę krytyki. Dyskusja na ten temat...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta