Walka o lewicę
Napieralski niespodziewanie okazał się sympatycznym i uśmiechniętym człowiekiem. Z dość autystycznego i nijakiego działacza stał się nagle fajnym Grześkiem – pisze publicysta „Rz”
Grzegorz Napieralski miał w tej kampanii polec. Tak zakładali komentatorzy, tak zakładali politycy, także lewicowi, zwłaszcza ci, którzy chcieli zmian w SLD. Tymczasem wygląda na to, że wyjdzie z kampanii solidnie wzmocniony. Ale nie zakończy to wcale walk na lewicy. Wręcz przeciwnie. SLD czeka wewnętrzna wojna.
Jak obalić szefa
Po smoleńskiej katastrofie Sojusz Lewicy nie miał dobrego kandydata. Akcja pod tytułem „Napieralski na prezydenta” była wtedy nie gestem rozpaczy, a próbą doprowadzenia do obalenia przewodniczącego za pomocą jego wyborczej klęski. Półtora miesiąca temu Grzegorz Napieralski w sondażach miał średnio 3 proc. poparcia i żadnych widoków na to, by tę sytuację zmienić.
Eksperci mówili o jego braku charyzmy i o tym, że nie da się go wykreować na interesującego polityka. Powtarzano, że to człowiek, który umie świetnie poruszać się w partyjnych strukturach, ustawiać sobie lokalnych działaczy, że to mistrz wewnętrznych gier, ale polityk całkowicie pozbawiony umiejętności przekonywania wyborców. Bezbarwny i nudny.
Największy cios zadał szefowi SLD oczywiście Włodzimierz Cimoszewicz, wspierając z fanfarami Bronisława Komorowskiego. Inne znane twarze lewicy wprawdzie oficjalnie zadeklarowały poparcie, ale w promocję kandydatury szefa SLD...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta