Nie wrócę na scenę
Z Bogusławem Lindą rozmawia Jacek Cieślak
Rz: Czy zdecydował się pan na udział w serialu „Ratownicy” ze względu na upodobanie do sportów ekstremalnych?
Bogusław Linda: Niekoniecznie. Chociaż gram gościa, który jest szefem Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, w serialu nie angażowałem się bezpośrednio w akcje ratunkowe. Odpadanie od ścian, wchodzenie na dwutysięczniki – sytuacje typowo wysokogórskie – mnie ominęły. Wróciłem na plan filmowy z przyjemnością, bo producentem serialu jest Krzysztof Lang, z którym kręciliśmy w górach „Prowokatora”. Wtedy wspinaliśmy się z bagażami z Morskiego Oka na Mnicha. To oznaczało pięć godzin wejścia i zejścia. Codziennie.
Kondycję mieliśmy bardzo dobrą. Wtedy zaprzyjaźniłem się z toprowcami. Współpracowali z nami i współtworzyli film. W tamtym czasie zadzierzgnęło się wiele moich przyjaźni. Potem zaprosiłem ich do udziału w moim filmie o sportach ekstremalnych. Ekipę tworzyli wyłącznie oni i komandosi. Wyjątkiem było dwóch operatorów i dźwiękowiec. Dzięki temu udało nam się sprawnie pracować w różnych częściach świata bez zrobienia wcześniejszej dokumentacji filmowej. Wszystko „na żywca”. Kiedy teraz dowiedziałem się, że mogę wrócić do chłopaków, uścisnąć ich dłonie, bardzo się ucieszyłem. Pomyślałem, że warto pojechać w góry, powąchać jeszcze raz, czym to pachnie.
Gra pan szefa TOPR i ojca...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta