Każdego można pokonać, Brazylię też
Michał Winiarski, kluczowy gracz polskiej reprezentacji siatkarskiej o szansach Polaków na mistrzostwach świata i o tym, jak sport się zmienia
Rz: Pogłoski o pana nowej kontuzji na szczęście okazały się nieprawdziwe?
Michał Winiarski: W dobie Internetu pogoń za sensacją chyba nikogo nie dziwi, ale byłem zaskoczony, gdy po powrocie z Brazylii, gdzie zagraliśmy trzy mecze z mistrzami świata, dowiedziałem się, że powstał wyimaginowany problem. Nic mi nie dolega. Owszem, mam za sobą poważną operację barku, wykonał ją jeszcze w okresie, gdy grałem w Trento, włoski chirurg Giuseppe Porcellini, wybitny specjalista w tej dziedzinie, który jeździł do USA naprawiać barki tamtejszym czołowym bejsbolistom. Ostatnio leczyłem też stan zapalny w kolanie, ale to już przeszłość. Czuję się na siłach, by we Włoszech grać na oczekiwanym poziomie.
Nie będziemy kalkulować, z kim przegrać, z kim wygrać, bo takie myślenie to samobójstwo
A oczekiwania są duże...
To zrozumiałe. Mistrzostwo Europy zobowiązuje, tak samo jak srebro mistrzostw świata zdobyte wraz z Raulem Lozano cztery lata temu. Ale jesteśmy na to przygotowani, choć oczywiście medalu zapewnić nie mogę. To będzie trudny turniej, w dużej mierze ze względu na formułę jego rozgrywania, a i stawka faworytów jest tym razem wyjątkowo liczna.
Kto wymyślił formułę, w której drużyna, mając na koncie kilka porażek, może zdobyć mistrzostwo świata?
Nie wiem, ale takie są fakty i nie ma co z nimi dyskutować. Jedno jest pewne – będzie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta