Łotewski snajper
Trzy gole Artjomsa Rudnevsa, który w ostatniej minucie uciszył stadion i uratował remis
Takiego meczu polska klubowa drużyna nie zagrała na wielkiej scenie już od dawna. Chyba nikt nie wierzył, że może się to zdarzyć właśnie w Turynie. Przed sezonem Juventus wydał na zakupy piłkarzy 56 mln euro. Lech tylko milion, z czego 400 tys. wysupłał w ostatniej chwili na Artjomsa Rudnevsa. Złoty to był interes.
Łotysz strzelił trzy bramki, każdą inaczej, i na Stadio Olimpico będą go pamiętali. Wczoraj był więcej wart od gwiazd sprowadzanych za miliony. – Musiałem strzelać, bo trener mi powtarzał przed meczem: shoot, shoot, shoot – powiedział Rudnevs, wyraźnie zadowolony, że zrozumiał polecenie. – Bez przerwy dzwoni do mnie rodzina, mówiąc, że tego się po mnie nie spodziewali. A ja z tego wszystkiego nie będę mógł zasnąć.
Mecz miał to wszystko, co stanowi o atrakcyjności futbolu. Niespodziewane zwroty akcji, ładne gole i zaskakujący finał. Juventus w tym sezonie jeszcze nie zwyciężył i teraz już wiemy dlaczego – bo każda z gwiazd gra dla siebie, nie tworzą zespołu, popełniają błędy w obronie i Lech potrafił to wykorzystać.
Włosi nie tylko jeszcze nie zbudowali drużyny, ale w dodatku nie potraktowali Lecha poważnie. I zanim się zorientowali, przegrywali 0:1. Po szybkiej kontrze piłka trafiła na prawe skrzydło do Sławomira...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta