Dajcie im sznur
Mubarak czy Ben Ali żyli we własnym świecie, przekonani o niezniszczalności swoich dyktatur. A Zachód traktował arabskie społeczeństwa jak przedmiot własnej polityki i interesów gospodarczych. A tu nagle niespodzianka! Setki tysięcy ludzi w centrum Kairu mówią własnym głosem!
Przed rokiem usłyszałem w Kairze taki dowcip: Pan Bóg, czytając gazetę, zdziwił się, że Hosni Mubarak rządzi Egiptem już od prawie 30 lat. Wysyła więc archanioła Gabriela, by powiedział prezydentowi, że czas się pożegnać z narodem. – Naprawdę? – mówi zaskoczony Mubarak. – To dokąd się ten naród wybiera?
Dziś nie tylko egipski dyktator nie wie, dokąd wybiera się jego naród. Nie wie Ameryka, nie wie Europa, nie wie Izrael ani nikt inny na Bliskim Wschodzie. Nie wiedzą tego również sami Egipcjanie. Gdy po wtorkowej zapowiedzi prezydenta, że odejdzie z urzędu we wrześniu, wydawało się, że manifestacja na placu Tahrir w Kairze zamiera, nagle na placu pojawiły się setki zwolenników prezydenta i rozgorzał uliczny bój. Być może ostatni bój Hosniego Mubaraka: cokolwiek wyniknie z dramatycznych starć na ulicach Kairu, wygląda na to, że w nowym układzie politycznym nie ma dla niego miejsca.
W chwili, gdy piszę te słowa, jeszcze się trzyma, ale odejdzie. Może jutro, może za miesiąc, może – jak sobie wymarzył – we wrześniu. Era Mubaraka w Egipcie kończy się, tak jak skończyła się era Ben Alego w Tunezji. W kolejce czekają inne arabskie narody; wrze w Jordanii, Jemenie, Algierii, Libanie. W Sudanie rozpadowi państwa na dwa odrębne kraje towarzyszy społeczny bunt przeciwko władzy Omara al Baszira. W Maroko „dzień gniewu” ma nadejść 20 lutego. Ta zima zaczyna wyglądać jak jesień...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta