Łupki mogą być przekleństwem
Wiele licencji na poszukiwanie gazu łupkowego w Polsce dostały firmy, które – najdelikatniej rzecz ujmując – do liderów branży naftowo-gazowej nie należą. Niektóre z nich mają nieprzejrzystą strukturę właścicielską – zauważa ekspert z Instytutu Sobieskiego
Z prowadzeniem długoterminowych przedsięwzięć jest jak z zapinaniem koszuli. Jeżeli zaczniemy zapinać ją od złego guzika, to nie zostanie zapięta poprawnie. Albo po drodze będzie fałd, albo na końcu guziki równo się nie zejdą. Jeżeli zarządzanie złożami gazu łupkowego nie jest uporządkowane na samym początku – na etapie przyznawania licencji poszukiwawczych prywatnym spółkom, to albo w przyszłości pojawi się „fałd", za jaki będzie można uznać konieczność uporządkowania relacji z inwestorami, albo na końcu podatnicy za to zapłacą przez niezmaksymalizowanie przychodów państwa.
Kraje takie jak Norwegia lub Kanada już to przerabiały. Kraje afrykańskie nadal to przerabiają i mimo że mają mnóstwo bogactw naturalnych, nie przekłada się to na wysoki poziom rozwoju.
Rzut monetą, czyli w poszukiwaniu skarbów
Obecnie przez media przetaczają się debaty, czy Polska ma duże ilości gazu łupkowego czy nie, czy zostanie to potwierdzone i czy można je będzie wydobywać z dużym zyskiem. Jedno, co można powiedzieć z pewnością: jak jest naprawdę, nie wiadomo.
Poszukiwanie bogactw naturalnych przypomina loterię. Na podstawie pewnych przesłanek – wiedzy o ziemi – można czasami dojść do wniosku, że istnieją realne szanse, że dane bogactwo naturalne istnieje na pewnym obszarze i zostanie znalezione oraz że będzie zyskowne w eksploatacji. W takich warunkach firmy często...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta