Beneficjent czy przypadkowa ofiara gorączki łupkowej
Zainteresowanie gazem z łupków i wielkie oczekiwania z nim związane powodują, że zapominamy o innych złożach gazu, ryzykując zmniejszenie nakładów na poszukiwania i spadek wydobycia.
W ostatnich latach uwaga mediów, polityków, społeczności lokalnych, a ostatnio i prawodawców skupia się na tzw. gazie łupkowym, czyli gazie ziemnym ze specyficznego typu złóż w skałach łupkowych. To zainteresowanie wynika nie tylko z efektu nowości, ale głównie z wizji ogromnych zasobów, która objawia się szczególnie wyraźnie na tle poczucia zagrożenia pewności dostaw z importu i ich wygórowanej ceny.
Na wyobraźnię działają też możliwe skutki dla środowiska eksploatacji tego gazu i wpływ na sytuację życiową mieszkańców obszarów, gdzie ta eksploatacja będzie miała miejsce, przed którymi mogą otworzyć się nowe możliwości zarobkowania. W konsekwencji górnictwo węglowodorów w Polsce zaczyna być postrzegane w kategoriach potężnych organizacji, wielkich zysków i chęci „zabrania się tym pociągiem", a wizja sytuacji, której oczekujemy, często przesłania realne problemy. Ofiarą tego może być, a po części już jest, poszukiwanie i wydobywanie węglowodorów ze złóż konwencjonalnych.
Co mamy dziś?
Minęło około czterech lat, odkąd łupki stały się w Polsce niezwykle interesującym tematem. Firmy poszukiwawcze wykonały niewiele ponad 40 odwiertów w nadziei odnalezienia gazu ze złóż niekonwencjonalnych (co nie jest złym wynikiem na obecnym etapie) i jeśli pytać o...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta