Dom przy ul. Głowackiego
Należy przywrócić obywatelom dostęp do Sądu Najwyższego jako sądu kolejnej instancji – wskazuje adwokat.
Przysłuchując się niedawno przechwałkom wilczków politycznych lokalnego chowu, jak to „żeśmy wyprowadzali w latach dziewięćdziesiątych wojska radzieckie z kraju", rzuciłem z przekory uwagę, iż owo „wyprowadzanie" w rzeczywistości rozpoczęło się znacznie wcześniej, bo już w latach osiemdziesiątych. Gdy zażądano ode mnie bliższych wyjaśnień, mogłem, pławiąc się w próżności, zająć słuchaczy opowieścią, którą teraz uraczę także Czytelnika.
Od moich najwcześniejszych prawniczych lat przylgnęła do mnie etykietka speca od spraw administracyjnych. Związany z nią wcale niejednoznaczny rozgłos musiał sięgać daleko, skoro pewnego dnia zjawiło się u mnie młode małżeństwo z ościennego województwa z kategorycznym oświadczeniem: „W tej sprawie już chyba tylko pan może nam pomóc!". To, co od nich usłyszałem i co się zdarzyło potem, stanowi gotowy scenariusz thrillera sądowo-politycznego.
Państwo S., byli mieszkańcami książęcego miasta Ś. Prowadzili w nim specjalistyczne gospodarstwo ogrodnicze, przejęte od rodziców, którzy z kolei otrzymali je od Państwa w trybie przepisów o osadnictwie rolnym na ziemiach zachodnich. Świetnie prosperujące gospodarstwo miało uregulowany stan prawny. Wpisy w księdze wieczystej i w ewidencji gruntów dawały obraz stabilizacji i pewności. Jakże zawodne...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta