Ja tylko skaczę
Kamila Lićwinko | Mistrzyni świata w skoku wzwyż o dogrywce, której nie było, korzyściach z małżeństwa, zaciąganiu i urokach Podlasia.
Rz: Skąd to zamieszanie po ostatnim skoku zamiast natychmiastowej radości – rozmowy z sędziami, dyskusje z rywalką i dopiero po długiej chwili biało-czerwona flaga w górę?
Kamila Lićwinko: Najpierw myślałam, że jestem druga, bo 2 metry pokonałyśmy od razu, ale skoczyłam 1,97 m w drugiej próbie, myślałam, że Rosjanka w pierwszej. Gdy się okazało, że nie, że mamy tyle samo zrzutek, to wiedziałam, że powinna być dogrywka. Nie było jej, bo porozmawiałyśmy ze sobą i stwierdziłyśmy, że niech tak zostanie, jak jest. Maria Kuczina też nie chciała skakać. Ustaliłyśmy, że będziemy stały na najwyższym podium we dwie.
Panie ustaliły, sędziowie mieli wątpliwości?
Nie byłam pewna, czy to jest zgodne z przepisami IAAF, więc pytałam, główny sędzia powiedział, że to jest możliwe, i tak zostało.
Zmuszać się do dogrywki, gdy ma się złoto, chyba łatwo usprawiedliwić...
Nie skakałam, bo byłam ogromnie zmęczona. Emocje wzięły górę. Poza tym lekko skręciłam nogę podczas pierwszego skoku, nawet musiałam wezwać lekarza, by mi trochę schłodził bolące miejsce. Szkoda było zdrowia. Jak Maria...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta