Jak to się robi w Warszawie
Legia obroniła tytuł najlepszej drużyny w Polsce. To dziesiąte mistrzostwo w 98-letniej historii klubu.
To był równy, miarowy krok. Rytm był spokojny, nie było nagłych zmian tempa. Drużyna, którą jesienią kompromitowały wyniki w fazie grupowej Ligi Europejskiej, na naszych boiskach wygrywała seryjnie – z pewną nieśmiałością, bo co to za mistrz, który w pięciu meczach w Europie nie potrafił nawet strzelić gola. Legia obroniła mistrzostwo Polski bez większego wysiłku, jako jedyna drużyna w kraju ma stabilny wysoki budżet i nie musi zaciskać pasa, kroczyła od zwycięstwa do zwycięstwa. Od jakiegoś czasu ścigała się tylko z Lechem Poznań, ale w tym sezonie tak naprawdę nie miała godnego rywala.
Legia bywała mistrzem w przegrywaniu sama ze sobą. Jeśli czegoś obawiano się w Warszawie w tym sezonie, to właśnie słabej odporności psychicznej. Rola faworyta jest ciężka, potknięcia na finiszu w ostatnich latach zdarzały się zbyt często. Wystarczyło jednak popatrzeć na ławkę rezerwowych, by nabrać pewności siebie – każdy z zawodników, który nie mieścił się w składzie Legii, znalazłby dla siebie miejsce w innych drużynach, które miały walczyć o mistrzostwo.
Berg dumny z drużyny
Prezes Bogusław Leśnodorski – jeden z najskuteczniejszych prezesów w historii klubu – zdobył drugi tytuł mistrzowski w drugim roku urzędowania. Ten aktualny smakuje bardziej, bo wejść na szczyt jest łatwiej, niż się na nim utrzymać. Zresztą w wyniku...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta