Real wielki, kopciuszka trochę żal
Real z dziesiątym Pucharem Europy, Atletico do szczęścia zabrakło kilkudziesięciu sekund.
Diego Simeone przekonał się w Lizbonie, jak okrutny bywa futbol. Kiedy w trzeciej z pięciu doliczonych minut Sergio Ramos wyskoczył najwyżej do dośrodkowania Luki Modricia z rzutu rożnego i trafił do bramki między słupkiem a rękami Thibauta Courtoisa, trener Atletico mógł się poczuć jak Carlo Ancelotti w pamiętnym finale w Stambule (2005).
Prowadzony przez Włocha Milan wygrywał wtedy z Liverpoolem do przerwy 3:0, w drugiej połowie szybko stracił trzy bramki i przegrał w karnych. Być może ta zadra cały czas siedzi w sercu Ancelottiego, być może sprawiła, że w sobotę kazał swoim zawodnikom jak najszybciej dobić słaniającego się na nogach przeciwnika.
Dogrywka to była już egzekucja Realu. Gol Garetha Bale'a, który przez prawie dwie godziny marnował stuprocentowe okazje, ale w najważniejszym momencie nie zawiódł....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta