Franciszek bez rewolucji
Zabicie nienarodzonego jeszcze dziecka Kościół od dawna zalicza do kategorii grzechów najcięższych. Ale wiernemu, który się dopuścił tego czynu, nikt nie zamyka drogi powrotu. I nie jest to żadna nowość – pisze publicysta „Rzeczpospolitej".
List papieża Franciszka na Nadzwyczajny Jubileusz Miłosierdzia, w którym m.in. zezwolił wszystkim księżom na świecie na udzielanie rozgrzeszenia z grzechu aborcji, wywołał lawinę komentarzy. Media światowe, ale także polskie, papieską decyzję niemal natychmiast okrzyknęły jako rewolucyjną. Jeden z niemieckich portali internetowych obwieścił: „Księża przez rok mogą przebaczać aborcję". Wtórował mu portal polski: „Franciszek zmienia Kościół. Papież pozwolił na rozgrzeszenie »grzechu aborcji«".
Fakt medialny
Owe teksty oraz komentarze przeciętny czytelnik mógł zrozumieć następująco: Kościół skazywał dotąd osoby, które dokonały aborcji, na potępienie i odmawiał im rozgrzeszenia. Teraz papież to zmienia i otwiera furtkę dla wszystkich. Gdyby było to prawdą, to istotnie mielibyśmy do czynienia z rewolucją. Byłby to także sygnał, że na kilka tygodni przed synodem na temat rodziny, na którym ma być m.in. poruszany problem komunii św. dla rozwodników, furtka do uzyskania rozgrzeszenia otworzy się także dla tych, którzy po rozwodach zawarli nowe związki.
Tymczasem żadnej rewolucji nie ma. Bardzo trafnie określił to bloger Tomasz Adamski, stwierdzając, że rewolucjonizm Franciszka jest faktem medialnym, który z faktem rzeczywistym ma tyle wspólnego, ile polskie zespoły piłkarskie z Ligą Mistrzów....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta