Nie wszystko na sprzedaż
Ostatnio stałem się przypadkowym uczestnikiem redakcyjnej dyskusji o ograniczeniach w zakupie ziemi przez cudzoziemców. W poprzedniej kadencji została przyjęta dość restrykcyjna ustawa o ustroju rolnym, która ma zabezpieczyć Polskę przed masowym wykupem gruntów przez obywateli z innych państw członkowskich UE, a teraz PiS chce ją jeszcze zaostrzyć.
Wywołało to oburzenie niektórych redakcyjnych kolegów. A dlaczego w ogóle zakazywać, przecież jesteśmy członkami Unii Europejskiej, przecież jeżeli powyrastają zagraniczne farmy, skorzystają też Polacy, powstaną miejsca pracy. Na Mazurach już teraz cudzoziemcy kupują opuszczone siedliska, czyniąc z nich wakacyjne rancza, a poza tym polska wieś się wyludnia, po co być jak pies ogrodnika – padał grad argumentów. Słowem, co za różnica, skoro wszyscy jesteśmy obywatelami UE i żyjemy we wspólnym europejskim domu?
Moi zdaniem spora, bo obok integracji i wspólnego domu jest jeszcze coś takiego jak interes narodowy i dobro własnych obywateli w pierwszej kolejności. Mówi o tym zresztą nasza konstytucja. Wiem, że te „slogany" w ostatnich czasach są mało trendy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta