Powrót peerelowskiej narracji
W działaniach antykomunistycznego podziemia zdarzały się epizody, których usprawiedliwić się nie da. A jednak to nie była „wojna domowa", w której racje można uznać za wyrównane. I nikt, kto był uczciwym polskim patriotą, tak tego wtedy nie widział – pisze publicystka.
Ale ja jestem naiwna... Myślałam, że sformułowanie, iż w latach powojennych toczyła się w Polsce „wojna domowa", to jakieś przejęzyczenie w ustach normalnego uczciwego człowieka. Myślałam, że tak mogła mówić tylko propaganda PRL, a obecnie co bardziej dogmatyczni lewacy. Ewentualnie, że to określenie służy do usprawiedliwiania „błędów życiorysowych" przodków niektórych wypowiadających się...
Bo przecież jest absolutnie jasne, że do żadnej wojny w Polsce powojennej by nie doszło, gdyby nie to, że wkroczyła tu Armia Czerwona, zainstalowała KRN, PPR i stworzyła ich zbrojne ramię w postaci UB i KBW... Jasne, że stworzyła je w przytłaczającej większości z tubylców, niemniej, zwłaszcza w tamtym czasie, miały one w pełni charakter władzy kolonialnej, całkowicie marionetkowej, niesuwerennej.
Nowy „pomnik utrwalacza"
Tymczasem po dokładniejszym przejrzeniu internetu zorientowałam się, że to jakaś nowa „kontrnarracja". Im bardziej czczeni są żołnierze powojennego podziemia antykomunistycznego, zwani Żołnierzami Wyklętymi, im szerzej rozwija się wokół nich coś, co niekiedy przybiera wręcz...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta