Reklama dźwignią chaosu
Samorządowe kodeksy reklamowe mają poprawić wygląd miast. Wcale nie jest jednak pewne, czy będą skuteczne.
grzegorz łyś
Od początku nowego roku wszystkie banery reklamowe w Łodzi – a jest ich ok. 100 tys. – uznawane są, mocą przepisów uchwalonego w listopadzie 2016 r. miejskiego „kodeksu reklamowego", za nielegalne. Na razie ich właściciele będą o tym jedynie informowani, ale wkrótce narażą się na kary, które w przypadku większych reklam mogą sięgnąć nawet kilku tysięcy złotych za miesiąc.
Czy radykalna, pierwsza w kraju próba całkowitej likwidacji banerów (dopuszczalne będą jedynie tzw. okolicznościowe, promujące zbliżającą się imprezę sportową lub kulturalną), stanowiących symbol lekceważenia przestrzeni publicznej w Polsce „szmat", powiewających na ogrodzeniach i elewacjach budynków się powiedzie, nie jest wcale pewne. „Kodeks" został bowiem w czerwcu 2017 r. zaskarżony przez wojewodę łódzkiego oraz firmy z branży reklamowej do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Zdaniem skarżących narusza m.in. prawa właścicieli już istniejących reklam. WSA uznał uchwałę rady miasta za niezgodną z prawem. Na razie jednak obowiązuje, bo wyrok jest nieprawomocny, a po odwołaniu miasta sprawą zajmuje się Naczelny Sąd Administracyjny. Łódzki ratusz zapowiada już, że w razie niekorzystnego orzeczenia uchwali w najszybszym możliwie terminie nowe, poprawione przepisy.
Rozstrzygnięcie tego precedensowego sporu i dalsze losy łódzkiego kodeksu dadzą...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta