Zmierzch niezależnej Katalonii
Madryt podzielił nacjonalistów, nawet Puigdemont przyznał się do klęski. Ale to nie Rajoy na tym skorzysta.
Susana Caseras była do października szefową biura prasowego ówczesnego przewodniczącego rządu regionalnego Katalonii Carlesa Puigdemonta, ale dziś jest bezrobotna.
– W Barcelonie czuć zmęczenie kryzysem niepodległościowym, apatię. Unia Europejska nie przyszła nam z pomocą, nie wystąpiła w obronie podstawowych zasad demokracji. A Madryt aresztuje ludzi, którzy organizowali pokojowe manifestacje, naszych działaczy. Cokolwiek byśmy zrobili, napotykamy na ścianę – mówi w chwili szczerości „Rzeczpospolitej".
W podobnym nastroju jest sam Puigdemont, który w październiku uciekł do Brukseli przed hiszpańskim prokuratorem domagającym się dla niego 30 lat więzienia za zdradę stanu. Do tej pory „president" starannie ukrywał swoje uczucia, ale w minionym tygodniu kamerzysta telewizji Telecinco podpatrzył jego SMS-y do przyjaciela Toniego Comina.
– Jesteśmy świadkami ostatnich dni republiki katalońskiej. Moncloa (siedziba premiera Hiszpanii) wygrała. Sądzę, że już po wszystkim. Zostaliśmy zdradzeni przez naszych, przynajmniej zdradzony zostałem ja – wyznał Puigdemont.
Dzień później co prawda tłumaczył, że „miał chwilę słabości" i trzeba „nadal walczyć", ale ten apel nie brzmiał już zbyt przekonywująco.
W wyborach regionalnych 21 grudnia niepodległościowa partia Carlesa Puigdemonta Junts X Cat (Razem dla Katalonii) otrzymał 34 mandaty w 135-osobowym...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta