Nigdy nie pracowałem
Bydgoszcz to było dla mnie uczucie, serce, miłość, Kościół, beztroska młodość. A Łódź to wyczyn, kariera, walka o pozycję i świadomość, że muszę w tej walce liczyć na siebie – mówi Stefanowi Szczepłkowi były piłkarz, prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej.
Rz: Myśli pan czasami o Bydgoszczy?
Zbigniew Boniek: Co za pytanie? Nie mógł pan gorzej zacząć. A pan nie myśli o miejscu swojego urodzenia? Kiedy wracam do Bydgoszczy, dosłownie przechodzą mnie ciarki. Widzę mamę, czekającą na mnie z dobrą, gorącą zupą. Mimo że mama nie żyje od kilku miesięcy.
Trochę pana prowokuję, bo oczywiście wiem, jak to jest. Każdy ma takie swoje miejsce i czuje zapach tej zupy. Tyle że albo spędza w gnieździe całe życie, albo je opuszcza i wtedy tęskni.
To prawda, że chociaż z Bydgoszczą byłem związany zawsze i to się nie zmienia, dopiero po wyjeździe do Łodzi, a potem dalej, w świat, zrozumiałem, jaką rolę odgrywa miasto urodzenia. Pan mnie pyta, a ja widzę obrazki sprzed kilkudziesięciu lat.
I co na nich jest?
Przede wszystkim osiedle Leśne, budynek przy ulicy Sułkowskiego, gdzie mieszkałem z rodzicami. Niedaleko znajdował się stadion Polonii. Grał na nim mój tata, ale kiedy on w roku 1961 kończył karierę ligowca, ja miałem pięć lat. Musiałem trochę poczekać, nim w Zawiszy sam zacząłem grać. Na stadion Zawiszy też było blisko. Trenowaliśmy na boiskach, których tam nie brakowało, i tak jest do dziś. Cały kompleks Zawiszy robi wrażenie, a kiedy jeszcze klubem opiekowało się wojsko, to był jego sztandarowy ośrodek w skali całego kraju. Treningi biegowe odbywały się często w Myślęcinku, w pobliżu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta