Wielki żołnierz, słaby prezydent
Amerykańscy prezydenci | Zachary Taylor był ostatnim wielkim plantatorem z Południa, który objął urząd w Białym Domu. Chciał zachować jedność kraju wobec narastającego rozłamu między zwolennikami niewolnictwa i abolicjonistami. I choć nie był wybitnym politykiem, to przede wszystkim zabrakło mu czasu. Paweł Łepkowski
Zachary Taylor, podobnie jak sześciu jego poprzedników na urzędzie prezydenta Stanów Zjednoczonych, pochodził z Wirginii. Urodził się jako trzecie z dziewięciorga dzieci Sary i Richarda Taylorów. Ojciec przyszłego prezydenta dosłużył się stopnia podpułkownika w osławionym Pierwszym Pułku Wirginii, którego żołnierze wykazali się szczególnym bohaterstwem w wojnie o niepodległość Stanów Zjednoczonych, biorąc udział w aż dziewięciu bitwach. Obydwoje rodzice wywodzili się ze starych angielskich rodzin.
Potomek Williama Brewstera
Zachary Taylor przez całe życie podkreślał, że jego przodkowie należeli do pierwszych Europejczyków, którzy dotarli do Ameryki Północnej. Nie było w tym żadnej megalomanii. 12. prezydent USA był bowiem po mieczu potomkiem Williama Brewstera, pochodzącego z Nottinghamshire purytańskiego kaznodziei, który przybył do Ameryki w 1620 r. na osławionym statku „Mayflower". I to on został przewodniczącym rady starszych Kolonii Plymouth, która stała się zalążkiem społeczeństwa amerykańskiego. 11 listopada 1620 r. wraz z Izaakiem Allertonem podpisał słynną umowę Mayflower compact. Przewidywała ona, że 41 mężczyzn, którzy przypłyną na statku „Mayflower", nazwanych ojcami pielgrzymami, utworzy na ziemiach nadanych Kompanii Wirgińskiej przez...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta