Agitacja w każdym tureckim domu
Erdoganowi i jego partii może w wyborach zaszkodzić kryzys finansowy i przedłużany stan wyjątkowy.
Konserwatywna Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) rządzi w Turcji od ponad 15 lat. Kontroluje prawie wszystko. Ale to nie znaczy, że w przyśpieszonych wyborach parlamentarnych i prezydenckich, które odbędą się 24 czerwca, nic jej nie zagraża. Dlatego w jej szeregach panuje pełna mobilizacja. Widać to na prowincji.
– Chodzimy po domach i przypominamy ludziom, jak wyglądało ich życie przed rokiem 2002, gdy AKP doszła do władzy. Bo ludzie się łatwo się przyzwyczajają do wyższego standardu i zapominają, jak było. Pod koniec lat 90. średnie roczne zarobki wynosiły tu równowartość 2 tysięcy dolarów, teraz 11 tys. Wtedy co piąta rodzina miała pralkę, teraz właściwie każda, a dobre leczenie jest nie tylko dla bogatych. Pojazdów mamy w regionie siedem razy więcej niż przed kilkunastoma laty – zachwala Ümit Öztekin, burmistrz leżącego w górach na południu kraju miasta Elmali i zarazem szef miejscowego oddziału AKP.
Partia słucha ludu
Szczególnie interesujące jest to chodzenie po domach i agitowanie. Burmistrz był w zeszłym tygodniu na spotkaniu szefów AKP z całego kraju z prezydentem Recepem Erdoganem. I tam usłyszał, że najważniejsze jest, by trafić do jak największej grupy wyborców. I przekazać im, jak wiele partia dla nich robi. A także wsłuchać się w potrzeby ludu i obiecać mu dalsze zmiany na lepsze.
O tym, jak wyglądają...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta