Służby nie doceniły taśm
Dotąd polscy śledczy nie zbadali, czy w agencjach sutenerów z Podkarpacia nagrywano klientów.
Polskie służby specjalne już osiem lat temu dostały sygnał, że w agencjach towarzyskich na Podkarpaciu mogą być nagrywani wpływowi klienci. Interesowały się tym ukraińskie służby, szukając nagrań „polityków i biznesmenów". Jednak – jak ustaliła „Rzeczpospolita" – do dziś organy ścigania nie podjęły tego wątku.
– Wystawia to nam fatalną opinię i rodzi pytanie, skąd to zaniechanie – mówi nam były wysoki funkcjonariusz służb specjalnych.
Według naszych źródeł śledczy nie zweryfikowali też informacji z zeznań świadków o fikcyjnych małżeństwach braci R., które ci zawarli, by szybciej zdobyć polskie obywatelstwo, ani wątku prania pieniędzy z seksbiznesu.
– Sprawą powinien się zająć kontrwywiad, by ustalić, czy i które służby kogo rozpracowywały lub werbowały, czy i jakie były naprawdę związki braci R. ze służbami bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) – mówi nam jeden z informatorów.
Sami bracia R. twierdzili, że zapłacili SBU niemal milion złotych.