Kommodus – patron eurosceptyków znad Wisły
Największy żal jako Polak mam do Marka Aureliusza, a pretensję do jego następców, że zawarli haniebny pokój z Markomanami, grzebiąc w ten sposób śmiały plan podbicia terenów dzisiejszej Polski, które odtąd pozostawały daleko na północ od rzymskiego limes.
Owszem, mamy wiele dowodów na handlowe relacje tych krain z Rzymem. Wybierali się za Karpaty po niewolników i skóry, ale głównie po grecki electron, czyli jantar, od którego zresztą historycy późniejszych wieków wzięli nazwę „bursztynowego szlaku”. Były to jednak tereny pokryte niekończącymi się puszczami, bezdrożne i niebezpieczne, gdzie o prymat w najstraszniejszym okrucieństwie konkurowały dzikie bestie i jeszcze dziksze plemiona barbarzyńców.
I nagle pojawia się Marek Aureliusz, władca – filozof, jeden z najlepszych rzymskich cesarzy. Rzym w tym czasie trawią nieszczęścia, głód, rozruchy, pożary, epidemie i szarańcza. Cesarstwo słabnie, rzucają się więc na nie liczne hordy barbarzyńców. Jednak to jeszcze nie epoka schyłkowa; legiony wciąż straszą żelazną dominacją. Potencjał państwa cezarów jest na tyle wielki, że z Markiem...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta