Oduczmy się mówić, że aktorstwo to jakaś misja
Andrzej Grabowski: - To zależy od tego, co pani uznaje za chałturę, bo dla mnie może być nią np. zarówno wyjazd w teren na jeden wieczór, jak i udział w tzw. ambitnym projekcie. Wszystko zależy od tego, jaki się ma stosunek do wykonywanej pracy. Co ciekawe, na Zachodzie czy w Stanach nie ma słowa chałtura.
Pytam, bo strasznie dużo ma pan zajęć - film, teatr, kabaret. Ciągle się pan przemieszcza.- Ta ciągła wędrówka weszła mi już w krew i znacznie gorzej się czuję, gdy jej brakuje. Lubię cygańskie życie, to chyba oczywiste, skoro prowadzę je od tak dawna. A tak naprawdę dopiero od dziesięciu lat pracuję intensywnie w telewizji, kręcę filmy i występuję na estradzie. Dobrze pamiętam, jak w ubiegłym roku grałem codziennie przez prawie trzy i pół miesiąca w "Pitbullu". To bardzo stresujący serial, w którym albo są sceny w prawdziwym prosektorium, albo jako policjant Gebels kogoś biję, przesłuchuję, w najlepszym razie - odnajduję trupa. W takiej sytuacji każdy wyjazd z Warszawy na kabaretowy występ był ważną odskocznią od nieustannego intensywnego dołowania, które po pewnym czasie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta