Uniósł nas balonik sławy
Rozmowa Jacka Cieślaka z Muńkiem Staszczykiem o 25 latach na czele T. Love
Rz: Śledząc historię T. Love, można pomyśleć, że ty jesteś taki Donald Tusk: zapraszasz różnych tenorów do współpracy, śpiewacie sobie i gracie, a później muszą odejść, tak jak Andrzej Zeńczewski, Janek Benedek czy ostatnio Jacek Perkowski. Czy w rock’n’rollu jest jak w polityce, a zwycięstwa biorą się z analizy przegranych i zagrożeń?
Zobaczymy, jak Tuskowi pójdzie. Mnie się udaje przez 25 lat, choć nie było łatwo. Przede wszystkim zawsze dbałem o grupę. Mam to chyba po mamie, która była kierowniczką sklepu spożywczego, gdzie pracuje się zespołowo. Dlatego, choć jestem liderem, w zespole zawsze panowała demokracja. No, może poza pierwszym okresem anarchii, kiedy wszyscy wszystko mieli gdzieś. Staram się być uczciwy wobec kolegów, nie robię żadnych interesów na boku. To jest szorstka przyjaźń, ale pozbawiona nienawiści. Utrzymujemy kontakty ze wszystkimi muzykami, których było ponad 20. Spotykamy się, gramy. Nikt nie może być wykluczony, bo wszyscy współtworzyli ten zespół. Jeśli musieliśmy się z kimś rozstać, to tylko ze względów artystycznych albo organizacyjnych. Podejmowałem trudne decyzje właśnie dlatego, że musiałem myśleć o większości.
Jak bardzo trudne?
Po rozstaniu z Jankiem Benedekiem, z którym nagraliśmy „Warszawę”, „Na bruku” i „Kinga”, nie miałem pojęcia, jakim zespół dysponuje potencjałem....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta