Inny świat jest za murem
Po spalonych słońcem uliczkach Betlejem wozi mnie samochodem Ibrahim. Palestyńczycy otwierają sklepy z pachnącym kardamonem i kilogramami różańców z drzewa oliwkowego. Mają też pluszaki: wielbłądy z napisem „Jerusalem” i metkami „Made in China”.
Z nieba leje się żar. Na prowizorycznie skleconych stoiskach lądują soczyste melony, oliwki i świeże figi. Zakurzone, zaśmiecone ulice w mig zapełniają się ludźmi. Z wypłowiałych plakatów na turkusowych okiennicach spoglądają zacięte twarze zabitych islamskich chłopaków z karabinami z drewna, w które przezornie wyposażony jest niemal każdy palestyński zakład fotograficzny. Szahid – islamski męczennik na plakacie – powinien mieć w ręku broń.
Lew szarpie orła
Betlejem to miasto za murem. Przy checkpoincie – punkcie granicznym – ogromne graffiti: izraelski lew (po hebrajsku: ariel) rozszarpuje palestyńskiego orła. To rzecz jasna przesada. Uzbrojeni po zęby szahidzi na plakatach nie wyglądają jak potulne baranki. Ale od kilku lat każda ze stron stara się na arenie międzynarodowej pokazać jako ta bardziej krzywdzona. – Od 1948 roku najważniejszym bogactwem młodziutkiego państwa izraelskiego była martyrologia – opowiada żydowski dziennikarz Richard Ben Cramer. – To bogactwo przysporzyło mu sympatii...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta