Dlaczego, Zyto?
Mężczyźni zastanawiająco często faulowali mnie wówczas, gdy dochodzili do wniosku, że za bardzo urosłam – mówi Zyta Gilowska. W to, że odeszła z Sejmu z powodów zdrowotnych nie wierzą ani jej przyjaciele, ani wrogowie
– Czuję się świadkiem na własnym pogrzebie niczym Mark Twain. Ale ja nie wybieram się umierać – taką recenzję swojej sytuacji opowiedziała Zyta Gilowska. Było to w ostatni czwartek, kilka dni po złożeniu przez nią poselskiego mandatu. Od kilku tygodni z dziennikarzami, z jednym wyjątkiem dla tych, którzy koczowali przed jej domem w Świdniku, nie chciała rozmawiać.
Ale w trakcie naszej rozmowy kipiała energią, była w pogodnym nastroju. Zaproponowała, byśmy przerwały na chwilę rozmowę, chciała obejrzeć pierwszą część „Faktów” TVN, pytając mnie wcześniej, czy wiem, co się wydarzyło tego dnia w polityce, bo nie miała czasu jej śledzić. Powiedziała, że skończyła właśnie czytać „Rachubę świata” Daniela Kehlmanna, zaczyna „Piąte dziecko” Doris Lessing. Ale jako pierwszą pozycję, którą ostatnio przeczytała, wymieniła „Wojny Iwana. Armia Czerwona 1939 – 1945”. Według informacji wydawcy autor „usiłuje zrozumieć, dlaczego żołnierze walczyli na rzecz reżimu, który za nic miał ich życie”.
Puszka pełna energii
Dlaczego Gilowska zrzekła się posłowania? To najczęściej powtarzające się pytanie ostatniego tygodnia. – To nie jest tylko problem zdrowotny, ale splot kilku spraw – przekonują zgodnie zarówno osoby jej przychylne, jak i przeciwnicy. Znajomi określają ją mianem „puszki pełnej energii”, „zwierzęcia publicznego”, osoby, która „ma namiętność do władzy”. Stąd niewiara, że...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta