Dziurawy frak ministra Sikorskiego
Postępowanie ministra Sikorskiego wobec prezydenta jest przemyślaną metodą działania obliczoną na wywołanie konfliktów – pisze publicystka „Rzeczpospolitej”
W ciągu ostatnich trzech miesięcy prezydent dwukrotnie zaprosił na rozmowę ministra obrony narodowej i dwukrotnie ministra spraw zagranicznych. Z doświadczenia wiemy, że wezwanie do Pałacu Prezydenckiego Bogdana Klicha nie skutkuje żadnym skandalem. Sprawdza się natomiast zasada – chcesz awantury, skontaktuj się z Radosławem Sikorskim.
Wizerunek dżentelmena
Jeśli w ciągu kilku ostatnich miesięcy publicznie wydarza się coś, co budzi przynajmniej lekkie zażenowanie, to przy takich okazjach nazwisko szefa dyplomacji pojawia się zastanawiająco często. Zadziwiająca jest ta reguła. Sikorski od wielu lat kreuje się na dżentelmena z manierami, bardzo „british”, obytego w świecie i wsławionego wyprawą do Afganistanu w czasach wojny radziecko-afgańskiej, z kupionym pod koniec PRL i starannie odrestaurowanym dworem, którego zdjęcia obowiązkowo pojawiają się w każdym artykule opisującym postać ministra. Nic więc dziwnego, że wydaje się osobą z pewną dozą snobizmu, niezwykle starannie budującą swój wizerunek. Tym bardziej zadziwia więc, jak łatwo i jak często na tym kostiumie widać dziury i grube szwy.
O tym, jak dżentelmen Sikorski porównywał Nelli Rokitę do podrabianej torebki, niedawno już pisałam. Ale warto przypomnieć też takie powiedzenia ministra, jak to, że żony by do domu nie wpuścił i zmieniłby zamki, gdyby postąpiła tak jak żona Jana Rokity, albo to, jak w równie wysmakowanym...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta