Po co komu religia?
Żyjemy w okresie największego rozkwitu religijności od XVI wieku. Wystarczy spojrzeć poza zachodnią Europę
Od kilku lat na listach bestsellerów, zwłaszcza w krajach anglosaskich, utrzymują się dzieła wybitnych filozofów, naukowców i publicystów ogłaszających ostateczną agonię religii. Daniel Dennett, Richard Dawkins, Sam Harris, Christopher Hitchens wychodzą z różnych przesłanek, piszą o różnych aspektach wiary i religijności, ale generalnie ich tezy można streścić następująco: religia jest produktem ewolucji skazanym na wymarcie wraz z rozwojem nauki i poszerzaniem sfery ludzkiej wolności. Zanim jednak zniknie, spowoduje śmierć milionów ludzi, podobnie jak czyniła to w przeszłości. Dlatego też oczywisty dla autorów zanik praktyk religijnych powinien cieszyć każdego, komu zależy na rozwoju rasy ludzkiej.
Pisarze i myśliciele, którzy uznają się za współczesnych obrońców humanizmu, nie widzą nic niestosownego w potępianiu jednego z najbardziej ludzkich impulsów, jakim jest wiara religijna. Nie przyjmują również, że religia nie jest – jak sugerują – sprymitywizowaną formą nauki przeznaczoną dla ciemniaków, tylko złożonym systemem obejmującym stosunek do życia na poziomie indywidualnym i społecznym oraz poszukiwaniem transcendentnego wymiaru istnienia.
Największe jednak zaskoczenie budzi fakt, że apostołowie XXI-wiecznego ateizmu piszą o śmierci religii w czasach, gdy w wielu miejscach na świecie święci ona triumfy porównywane...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta