Piękniejsza połowa Obamy
Michelle Obama wygląda jak hollywoodzka gwiazda, ale przemawia niczym natchniony pastor – wdzięk w połączeniu z poważnym przesłaniem to realna polityczna siła, ważna dla sukcesu jej męża
Żona kandydata do amerykańskiej prezydentury jest w tej kampanii wyjątkowo istotna. Złośliwi komentatorzy za oceanem mawiają, że dotąd zadaniem idealnych małżonek było jak najwięcej się uśmiechać i jak najrzadziej otwierać usta. Gdy przed laty Hillary Clinton obiecywała Amerykanom, że, głosując na jej męża, otrzymają dwa w jednym, a więc także jej polityczny potencjał, wielu wyborców reagowało negatywnie – dostrzegli w niej kobietę, która nie potrafi powstrzymać własnych ambicji.
Ale teraz rola żony się zmieniła, a to za sprawą męskiej postaci drugoplanowej – Billa Clintona. To on jako bankier bezcennych głosów, które przelał na konto Hillary, sprawił, że i Michelle Obama musiała wyjść z cienia. Okazało się, że ona także dysponuje kluczem do potężnego wyborczego kapitału. W tej kampanii, już na etapie prawyborów mających wyłonić kandydata demokratów, wyjątkowe znaczenie odgrywają rasa i płeć. Na kogo zagłosują Amerykanki? Poprą uroczego, przystojnego Baracka Obamę czy pierwszą w historii kobietę ubiegającą się o najwyższy urząd? A Afroamerykanie – czy wybiorą Baracka jako swojego, ucieleśnienie ich snu o końcu dyskryminacji? A może postawią na Hillary, żonę demokraty, którego cenią tak bardzo, że żartobliwie nazywają go „pierwszym czarnoskórym prezydentem USA”.
Tylko Michelle Obama może budować osobistą więź z obydwoma grupami – jest czarna i jest kobietą. To jeden z...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta