Jestem szczęśliwy, że żyję jak się obudzę
W komedii albo jesteś śmieszny, albo nie. To widać od razu. Jeśli coś nie wyjdzie, to trzeba to poprawić. Komedia bierze się z czegoś prawdziwego w aktorze. Nie da się udawać kogoś zabawnego - mówi Jack Nicholson
Pana ostatnie filmy, m.in. „Lepiej późno niż później”, „Infiltracja”, „Choć goni nas czas” dowodzą, że wybór ról dostosował pan do własnego wieku. Czy to sugestia ludzi od castingu?
Od ponad 30 lat odnoszę sukcesy aktorskie, więc nie musiałem się spotykać z żadnym reżyserem na castingu. To raczej oni przychodzą do mnie z rolami. Swoją drogą literatura i scenariusze nie tworzą ofert dla ludzi po pięćdziesiątce. Sporo czytam i zauważam, że kiedy jakiś bohater ma 65 lat, to czytelnik ma uznać go za postać niemal prehistoryczną, co mnie zawsze bawi. Bo teraz, dla mnie, taki ktoś to młody facet. Miałem sporo porażek i już wcześniej wiedziałem, że nie ma nic gorszego niż uwięzienie polegające na powtarzaniu udanych ról. Bo dla prawdziwego aktora to śmierć. To jednak zdarza się wielu. Zagra raz dobrą rolę i wszyscy chcą, by dalej grał to samo. Kiedy zrobi się to po raz trzeci, to już jest się w sidłach. Mój bohater ze „Swobodnego jeźdźca” był starszy ode mnie, potem więc zagrałem kogoś młodszego. Następnie dla odmiany starszego i znowu młodszego. Mam wrażenie, że przez większość mojej kariery ludzie nie bardzo wiedzieli, ile tak naprawdę mam lat. Teraz nie zagram kogoś, kto ma ich 35. W takiej sytuacji zawsze mówię, że szukam pustego miejsca, które mogę wypełnić. Gdy mnie o to pytano w wywiadach, mówiłem, że chcę przywrócić seksualność bohaterom filmowym po...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta