Wielki mit podatku liniowego
Żelazną zasadą finansów publicznych jest to, że obniżanie podatków musi być poprzedzone zmniejszeniem wydatków i redukcją strukturalnego deficytu – pisze prof. ekonomii.
Ostatnio pojawia się wiele głosów w mediach propagujących wprowadzenie w Polsce tak zwanego podatku liniowego. Platforma Obywatelska, uczyniła z postulatu wprowadzenia podatku liniowego jeden z głównych punktów swojego programu (choć w oficjalnym programie rządu koalicyjnego jak na razie takiego zapisu nie ma).
Z wprowadzeniem podatku liniowego łączy się nadzieje, że zapewni to wzmocnienie naszej gospodarki, oddali groźbę pogorszenia koniunktury, przyspieszy długookresowe tempo wzrostu itd., nie wspominając już o powszechnej szczęśliwości i cudzie gospodarczym. Warto przeto przyjrzeć się temu, co kryje się pod hasłem „podatek liniowy”, zwłaszcza że nagromadziło się tu wiele nieporozumień.
Nieporozumieniem jest przede wszystkim sama nazwa: „podatek liniowy”. Powstała ona w wyniku niezbyt trafnego przetłumaczenia tytułu wydanej w 1995 r. książki dwóch ekonomistów amerykańskich, Roberta E. Halla i Alvina Rabuschki, „The Flat Tax” (już w 1998 r. przetłumaczonej i wydanej w Polsce), który prawidłowo powinien brzmieć „podatek jednolity”. Jednakże na tym nie kończy się nieporozumienie. Zarówno określenie podatek liniowy, jak i podatek jednolity, to tylko nowe nazwy dla podatku proporcjonalnego, o którym od 200 lat toczy się dyskusja, w której przeciwstawiany jest on podatkowi progresywnemu.
W dyskusji tej wypowiadali się tacy klasycy liberalnej myśli...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
