Idealny spektakl dla telewizji
Sztafeta olimpijska, która właśnie przemierza świat, jest najlepszą rozrywką sportowo-polityczną, jaką w życiu widziałem. To wygłup z pogranicza sportu, polityki i moralności – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”
Trochę żałuję, że znicz olimpijski opuścił już ziemie cywilizacji bezsprzecznie zachodniej i trafi wkrótce do Buenos Aires, które też jest zachodnie, ale trochę inaczej i nie wiadomo, czy wystarczająco przerażone zagrożeniem chińskim.
Jak można było oczekiwać, najlepiej spisała się telewizja amerykańska, która potraktowała relację o znikającym zniczu jak pościg za O. J. Simpsonem. Z tym że O. J., uciekając po zabiciu żony, nigdy nie zniknął z oczu kamery, a znicz owszem.
Gdy patrzyłem na smutne, zagubione postaci na pustych ulicach San Francisco trzymające znicz olimpijski, otoczone gromadą policji, to miałem jeszcze jedno skojarzenie – graniczące z herezją. Pomyślałem o tym bohaterze z placu Tiananmen, który 4 czerwca 1989 roku wyszedł naprzeciwko czołgu i zatrzymał go.
Jeśli ktoś mi zarzuci, że wszystko mi się miesza bez sensu, a student ryzykujący...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta