Rząd wielkiej blokady
W Niemczech panuje polityczny zastój. Był do przewidzenia od chwili, kiedy wyborcy powiedzieli, że nie chcą żadnych reform. A Angela Merkel ani myśli się im przeciwstawić
Kanclerz Angela Merkel nie jest już brzydkim kaczątkiem o przetłuszczonych włosach jakim była jeszcze niedawno. Kokieteryjnie podkreśla swą kobiecość, jak chociażby dużym dekoltem w czasie niedawnej wizyty w Norwegii. Zmieniła się nie do poznania. Gdyby jeszcze zechciała zadbać o Niemcy – wzdychają media.
Chce być ulubienicą Europy. Z trudem opanowała wzruszenie, kiedy usłyszała z ust Nicolasa Sarkozy’ego wyznanie „Kocham Angelę Merkel”, gdy w Akwizgranie wygłaszał przed tygodniem laudację na jej cześć z okazji przyznania międzynarodowej Nagrody Karola Wielkiego. Bez jej europejskiej pasji i zaangażowania traktat lizboński nie byłby zapewne jeszcze gotów. Złaknieni dobrych wieści o własnym kraju Niemcy chłoną doniesienia o tym, jakie wrażenie robi pani kanclerz. A tam piszą, jak w amerykańskiej prasie, że jest najbardziej wpływową kobietą świata i nie ustępuje samej Condoleezzie Rice.
Łagodna mamusia ministrów
Merkel może sobie pozwolić na częste podróże, gdyż w Berlinie nie ma zbyt wiele do roboty. I robi niewiele – a już na pewno jej rząd. Doceniają to zwykli śmiertelnicy, których media utwierdzają codziennie w błogim przekonaniu, że koalicja CDU/CSU i SPD zapomniała na szczęście, co to takiego reformy. W okresie rządów Gerharda Schrödera doświadczyli ich nadmiaru, co nadal wielu Niemcom odbija się czkawką.
Kanclerz śledzi uważnie nastroje społeczne i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta